wtorek, 15 lipca 2014

~R-2~

- German. -szepnęłam.
Mężczyzna spojrzał mi głęboko w oczy i zawadiacko się uśmiechnął. Jego usta drgały, jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego, jednak odpuścił. Jego oczy pociemniały, a iskierki błyszczące w tęczówkach zgasły. Zmarszczył brwi.
- Miłego dnia. -powiedział i oddalił się.
Pokręciłam głową, obserwując jak sylwetka mężczyzny zanika w bezkresnej dali. Przewróciłam oczami i wbiegłam do budynku, słysząc dzwonek na lekcje. 45 minut i do domu. -pomyślałam. Weszłam szybkim krokiem do pokoju nauczycielskiego, zgarnęłam stamtąd nuty i zatrzaskując niebieskie drzwi od pomieszczenia, udałam się w stronę klasy.
- Dzień dobry! -krzyknęłam wesoło w stronę młodzieży.
Nastolatkowie milczeli. -...Heej, witam. To ja Angie. -powiedziałam ironicznie i z rozbawieniem.
Dalej nie odpowiadali. Patrzyli się tępo w ścianę. Klasnęłam w ręce. Jakbym wyrwała ich z transu - podskoczyli z miejsc.
- Cześć ! -powitali mnie w końcu.
Posłałam im rozpromieniony uśmiech i podejrzliwe spojrzenie. Spuścili wzrok. Reszta tejże lekcji minęła w spokoju i skupieniu. Wszyscy opuścili klasę, zostałam w niej ja. Pakowałam właśnie potrzebne ćwiczenia na kartkach do torebki, gdy do moich nozdrzy dotarł zapach męskich, mocnych perfum. Pablo -jęknęłam w myślach. Podniosłam kąciki ust i poprawiłam bujne loki. Odwróciłam się w stronę przyjaciela, który zmierzał w moją stronę.
- Idziemy na kawę? -zapytał.
Zawahałam się. Miałam to popołudnie spędzić z Germanem i Violettą. Myśli mieszały się z emocjami, jednak po dłuższej chwili odmówiłam. Nie mogłam zawieść rodziny, która nie miała o mnie zielonego pojęcia. Westchnęłam.
- No nic.. To następnym razem. -odrzekł chłodno.
Zanim wyszedł, zlustrował mnie wzrokiem.
Zacisnęłam wargi. Wzięłam głęboki wdech. Chwyciłam torebkę w rękę i wyszłam ze Studio, przed którym czekała na mnie siostrzenica. Ucałowałam ją w czoło i przytuliłam. Poszłyśmy w stronę willi.
~*~
- Angie! -usłyszałam krzyk nastolatki. 
Wyszłam ze swojego pokoju, przerywając dotychczasową pracę. Przygotowywałam nową piosenkę dla uczniów. Posłałam jej pytające spojrzenie. -...idziemy z tatą na przedstawienie, pamiętasz? -zapytała.
- Aaach.. Tak skarbie, już się zbieram.
Zupełnie o tym zapomniałam, chociaż jeszcze w szkole muzycznej idealnie pamiętałam. Praca za bardzo wodzi moim życiem. Wróciłam do swojego pokoju. Poukładałam rozwalone po całym biurku partytury i postanowiłam odkryć tajniki mojej szafy. Nieskutecznie. Ubrania były w wielkim nieładzie, potrzebowałam czasu. Wyrzuciłam całą odzież na podłogę. Stałam nad stertą ciuchów z rękami skrzyżowanymi na piersi. Przekroczyłam 'przeszkodę' i znów stałam przed meblem. Na wieszaku wisiała koronkowa, biała sukienka z brązowym, cieniutkim paskiem. Ubrałam ją na siebie. Na nogi założyłam sandałki rozczesałam włosy. Postanowiłam je wyprostować. Zeszłam na parter i posłałam pozostałej dwójce zachęcające spojrzenie. Chwyciłam siostrzenicę za ramie i poszłyśmy w stronę auta.
~*~
Droga minęła bez większych nieprzyjemności, niż korek w centrum miasta, który znacznie opóźnił nasz przyjazd do teatru. Nawet nie wiedziałam na co idziemy. Violetta wcisnęła mi do rąk ulotkę, mówiącą o występie. Opuściłam wzrok z brunetki na świstek, śliskiego papieru. Był w neonowych barwach i miał nagłówek "Amor". Ciekawie -pomyślałam. Nastolatka wyrwała mi go i przewróciła na tylną stronę.
- Zobacz! -wskazała na nazwiska występujących w spektaklu. -...będę tam! -krzyknęła na całe auto.
Przetarłam oczy i ją cmoknęłam w skroń.
- Gratuluję. -wymamrotałam.
Samochód zatrzymał się, a my byliśmy przed budynkiem z wielkim szyldem Teatro Colon. Leniwie ziewnęłam i zmęczonym wzrokiem spojrzałam na Violę. Cała promieniała. Stała przed konstrukcją z wielkim uśmiechem, a w jej oczach błyszczały iskierki szczęścia. Była uradowana.

" - Zobacz Angeles! To właśnie tutaj zaśpiewam. Tutaj! Właśnie tu! - skakała koło mnie czternastoletnia siostra.
- Czemu Ty mówisz do pięciolatki? Ona nie rozumie ani nie podziela Twojego entuzjazmu -odrzekł do niej chłopak w jej wieku.
Skarciła go spojrzeniem i przygarnęła mnie w ramiona, mocno przytulając. Zaraz potem poczułam, jak całuje mnie w czubek głowy.
- Ona wie co czuję, chociaż nie mówi. "

- Angie! -usłyszałam krzyk młodocianej. -..idziemy, chodź. -pociągnęła mnie za rękę.
Wspomnienie nie chciało opuścić moich myśli.. Zaraz potem siedziałam w ciemnej sali, wypełnionej po brzegi ludźmi. Retrospekcja opuściła moją głowę. Minęło kilka minut, może kilkanaście, a na scenie rozbłysły jaskrawe światła. Poczułam jak ktoś dotyka mojego uda. Przeszły mnie ciarki, spojrzałam w bok. Szwagier bacznie przyglądał się moim nogom. Zaraz potem przeniósł "obiekt pożądań" na moją twarz. Spojrzał w oczy, zatonęłam w czekoladowej otchłani jego głębokich i hipnotyzujących tęczówek. Ogarnęło mnie nieznane dotąd uczucie. Nagła chęć poczucia ust bruneta, muskających moje, przejęła na chwilę górę. Szybko jednak się opamiętałam i zniweczyłam odczucie do minimum. Spuściłam wzrok i przeniosłam go na podest. Nominowały na nim neonowe barwy: żółty, różowy, zielony, niebieski. Mimo barwnej charakteryzacji bohaterów całego przedstawienia, było ono zwyczajnie nudne. Mało skomplikowana choreografia i piosenki bez większego przesłania, niż kierowanie się sercem. Wszystkie zawierały to samo "walcz o marzenia!". Każda jedna miała tą samą myśl przewodnią. Żadnej różnorodności. Ziewnęłam ponownie, oczy mi się przymykały. Oparłam głowę o umięśnione ramię Germana. Objął mnie. Nieświadoma tego, co robię i w jakiej stawiam siebie jak i jego sytuacji - odpłynęłam.
*****************
Ba dum bum. I jest dwójeczka :3
Trochę Germangie. Dalej jest pisane o czymś, a jednak o niczym xD
Mam już plan na następne rozdziały, które przybiorą na akcji :3
Zachęcam do komentowania - to dodaje weny.
Jak widzicie zmieniłam narrację - ot tak, łatwiej się pisze.

Beso y saludo.
~Klara

piątek, 11 lipca 2014

~R-1~

Bezkresne, ciemne niebo zaczęło ukazywać swe uroki. Słońce wzbiło się na nie i rozjaśniło. Błękit oblał sklepienie, budząc całe Buenos Aires do życia. Pierwsze promienie Heliosa sprytnie przedarły się przez żaluzję Angeles i zaczęły ją oślepiać. Uchyliła powieki, zaraz potem szybko je mrużąc. Mruknęła niezrozumiale coś pod nosem i obróciła się na bok. Nie dane było jej kontynuować snu, Morfeusz ani myślał przyjąć ją ponownie do swojej krainy, przytulić ją i zabrać w swoich objęciach. Westchnęła i usiadła na aksamitnej, białej pościeli, machając nogami jak małe dziecko. Uśmiechnęła się i spojrzała w okno, które dalej było przysłonięte niebieską roletą. Podeszła i ją podwinęła. Wielka, ognista kula wpuściła swe promyki do sypialni Angie, nadając jej jasności i życia. Blondynka rozpuściła warkocz jaki miała zapleciony tej nocy. Złociste, pofalowane włosy spłynęły po jej ramionach. Zielonooka zachichotała. Tak po prostu... Podeszła do szafy i narzuciła na siebie białą bokserkę, którą wpuściła do jeansowych spodenek. Przewiązała materiałowym paskiem. Zasiadła przed 'toaletką' i rozczesała czuprynę, która była bujniejsza niż wcześniej. Podkreśliła swoje oczy i musnęła usta błyszczykiem. Wesoło zbiegła po schodach i znalazła się w jadalni.
- Dzień dobry.
- Promieniejesz, Angie, proszę pani. -rzekł właściciel domu - German.
Ona tylko zatrzepotała rzęsami. Jej pracodawca przygryzł wargę, nie mogąc oprzeć się urodzie guwernantki jego córki. W spokoju zjedli śniadanie. Zaraz potem złotowłosa wzięła swoją uczennicę i wymknęła się z nią do Studio On Beat w tajemnicy przed brunetem. Była jesień - początek roku szkolnego. Szła parkiem. Alejka była wyścielana róznokolorowymi liścmi, poczynając od brązowego, kończąc na żywej zieleni. Krople wody, które je zrosiły, mieniły się barwnie, oddając uroki tej pory roku. Delikatny wietrzyk opatulał twarz blondynki, niczym ciepły, acz delikatny letni szal. Czuła się błogo, podążając ścieżką, pośród charakterystycznie pachnących drzew. Zeschnięte liście 'chrupały' pod jej botkami, a ona śmiejąc się szła pod rękę z siostrzenicą. Jej promienny uśmiech onieśmielał, a słońce sprawiało, że jej włosy, przeplatane jakby złotymi nićmi - błyszczały. Subtelnie odgarnęła włosy z twarzy, wyglądała inaczej niż zwykle. Była roześmiana, co dodawało niebywałego uroku Angeles. Ukazywała co chwilę rząd śnieżnobiałych zębów, a jej kobiecy śmiech oczarował każdego mężczyznę, który przechodził koło dziewczyn. Przeczesała loki dłonią i spojrzała wysoko w niebo. Utonęła w widoku błękitnej przestrzeni, którą rozświetlało ogromne, oślepiające słońce. Przymknęła oczy i zachichotała. Spośród dębów i buków wyłonił się kolorowy budynek z równie barwnym szyldem, informującym o nazwie miejsca. W koło biegała roztańczona młodzież, przygrywając na gitarze czy flecie. Śpiew był aksamitny, delikatny, wszystko ze sobą współgrało. Niesamowita atmosfera tego miejsca sprawiała, że nawet największy gbur musiał się uśmiechnąć. Po chwili było słychać krzyki przyjaciół Violi, którzy powitali zarówno ją jak i swoją nauczycielkę śpiewu. Miękkim głosem, grzecznie odpowiedziała im i z uśmiechem nie schodzącym z twarzy - weszła do szkoły muzycznej. Podążyła prosto do niebieskich drzwi i pewnym ruchem pchnęła je. Zawiasy skrzypnęły, a jej oczom ukazał się Gregorio, który gorączkowo kłócił się z Pablo. Obaj mężczyźni darli koty od dawna. Pierwszy z wymienionych nigdy nie odpuszczał, zawsze musiał stawiać na swoim. Zaborczy, impulsywny i nerwowy - te trzy określenia idealnie opisywały nauczyciela tańca.
- Witam! -krzyknęła wesoło.
Dwie pary oczu skierowały się na nią. Dyrektor placówki podszedł do blondynki wolnym krokiem i delikatnie musnął jej policzek, szeptając: "Cześć". Przygryzła wargę i wywróciła oczami. Jego ciepły, rozgrzewający głos, sprawiał, że jej serce przyśpieszało.
- Co jest? -zapytał odwieczny przyjaciel złotowłosej.
Widział jak krwiste rumieńce powoli oblewają jej policzki, a jej oddech robi się nierównomierny i niespokojny. Zmarszczyła czoło i szybko zaprzeczyła, że jest wszystko w porządku. W pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk komórki Angeles. Zawstydzona zaczęła szperać w torebce. Ręce jej się pociły i trzęsły, ona dalej "ściągała" brwi i ocierając twarz wydobyła mobilne urządzenie. Odebrała.
- Tak, słucham? -powiedziała do słuchawki
- Angie, proszę pani... Jest z panią Violetta? -usłyszała głos swojego szefa.
Jeszcze bardziej się zestresowała. Jej policzki miały kolor dojrzałego pomidora. Westchnęła. Musiała znowu skłamać.
- N..nie -zawahała się. -...jest w toalecie, jesteśmy w centrum i...
- Dobrze. Wracajcie szybko. -przerwał jej i się rozłączył.
"Tak jest" - szepnęła już do siebie. Rozejrzała się po pokoju nauczycielskim w którym zjawił się trzeci mężczyzna. Bujna, kręcona czupryna, spływała po twarzy Roberto - nauczyciela muzyki. Na nosie miał czarne okulary, a przy szyi kolorową muszkę. W jednej ręce trzymał nuty, a w drugiej kanapkę z szynką i sałatą.
- J..ja- jąkał się. -Dzień.. Dzień dobry.
Był mało rozgarniętym człowiekiem. Zawsze się wahał i był bardzo zabawny. Nieostrożny i nieuważny również. To cechowało Beto. Zaraz za nim wszedł siwawy staruszek. Przetarł szkła, które miał założone i zlustrował wszystkich wzrokiem. Jego spojrzenie spoczęło na blondynce, do której promiennie się uśmiechnął. Niebieskie drzwi ponownie się otworzyły. Tym razem weszła kobieta. Blondynka z ogromnym kokiem na głowie, pieprzykiem przy górnej wardze posłała wrogi znak Angie. Ona tylko przygryzła wargę i powstrzymała się od kąśliwej uwagi. Jackie - bo tak miała na imię owa dziewczyna, była instruktorką tańca i uczyła choreografii na występy - prawa ręka Gregoria, chociaż nie dogadywali się najlepiej - tworzyli znakomite układy. Zielonooka westchnęła i spuściła wzrok, gdy zobaczyła jak siostrzenica Antonio zakręciła się przy Pablo. Poczuła palące uczucie w żołądku. Przeprosiła wszystkich i wyszła na korytarz. Oparła się o jedną ze ścian głównego holu i jej wzrok tępo utkwił w jednym obiekcie - wejściu do Studio. Jakby na kogoś czekała, kogoś kto powie jej, że będzie dobrze, że dyrektor placówki przejrzy na oczy, że zobaczy jaka jest Jackie. Stała i usiłowała się uspokoić, jednak jej dobry humor momentalnie wyparował - ulotnił się gdzieś pośród rozgwarzonej młodzieży, która nie zwracała na nią uwagi. Łza popłynęła po jej policzku, spuściła głowę. Ktoś momentalnie wytarł jej kroplę, okazał się to być German. Jej oddech przyśpieszył, chciała go jak najszybciej wyprowadzić z budynku. W tym celu pociągnęła go za rekę i wypchnęła na zewnątrz.
- Nie warto płakać przez miłość Angie, proszę pani. Co pani tutaj robi?
- Ekhm. -odchrząknęła. -...przecież Violetta ma zajęcia z fortepianu dzisiaj o.. Zaraz kończy! Muszę iść. Porozmawiamy potem, przepraszam.
Już miała odejść, gdy brunet kurczowo zacisnął palce na jej dłoni i przyciągnął ku sobie. -...w porządku. Pamiętaj - nie warto.
- A co pan tutaj robi? -zmierzyła go podejrzliwym wzrokiem.
Czuł się jakby Angie miała rentgen w oczach, jakby znała go na wylot... Zaśmiał się.
- Przechodziłem i Cię zobaczyłem. Cóż.. Trudno nie ujrzeć pięknej, smutnej złotowłosej która jest naprzeciwko wejścia. -zachichotał.
Posłała mu sztuczny uśmiech i oddaliła się. Jednak zaraz potem poczuła czyiś oddech na szyi..
****************************
Rozdział 1 - czyli wprowadzenie do.. Niczego.
Taki - nijaki. Wiele nie wnosi, typowy wstęp do opowiadań, czyli mowa o niczym, dużo opisów, mało dialogów. Akcja się rozwinie pewnie koło 3 rozdziału. Zastanawiam się czy narracji nie zmienić, w tej trochę ciężko się pisze.
No nic. Komentujcie, to weny dodaje :)
Dwójka nie wiem kiedy poleci, nawet nie jest zaczęta.
 Saludo y beso.
~Klara

czwartek, 10 lipca 2014

~PROLOG~

Piękny dzień. Błękit sklepienia dodawał pogodności dzisiejszemu dniu, a ona siedziała na parapecie i tępo spoglądała w szczęśliwych ludzi. Angeles... Tak miała na imię owa kobieta. Miała 26 lat i piękne, bujne, blond loki, które swobodnie spływały po opalonych ramionach. Przeplatane były złotymi nićmi, które lśniły w blasku słońca. Posiadała ona głębokie, pochłaniające i hipnotyzujące szmaragdowe oczy. Każdy kto w nie spojrzał - tonął. Była serdeczna, miła i przyjacielska. Nie szukała wrogów, każdemu wszystko wybaczała. Jej siostra - Maria, zmarła kilkanaście lat wstecz, odtąd bezustannie szukała swojej siostrzenicy i szwagra, którzy spakowali manatki i wyprowadzili się bez słowa. Gdy w końcu wrócili do rodzinnego Buenos Aires, postanowiła udawać guwernantkę Violetty - córki Germana. Nieświadomie pogrążała się w kolejnych kłamstwach, oszukiwała najbliższych dla szczęścia podopiecznej. Ukrywa także to, że jest nauczycielką w Studio On Beat. Ma u boku wspaniałego przyjaciela: Pablo w którym się podkochuje. Czas sprawił, że zaczęła spostrzegać u pana Castillo dobre cechy i się w nim zakochiwać. Które sprawy wyjdą na jaw, a które przyjmą zupełnie inny obrót? Zeszła z parapetu i poszła w głąb jasnego pokoju. Westchnęła i usiadła na łóżku, smutno lustrując wzrokiem swoją osobę w lustrze naprzeciw. Położyła się i spojrzała w sufit. Nie wiedziała co przyniesie przyszłość, która ją zaczynała przerażać, mimo iż nie miała pojęcia co w niej się wydarzy. Miała złe przeczucia...

*****************
Oto i obiecany prolog. Taki... Nijaki :) Doszłam do wniosku, że rozdziały pisze się o wiele łatwiej niżeli wstępy. Uff.. Ale mam za sobą, jakikolwiek by nie był - pojawił się. Niebawem 1 rozdział, który już jest napisany :D
Saludo y beso
~Klara

Witam!

A więc witam was wszystkich, jestem nowa w świecie blogów, mimo że wszystkie czytam, nigdy nie miałam tego zapału wziąć się za pisanie, a jednak - zebrałam się w sobie i postanowiłam założyć swój mały świat w którym będę opisywać życie Angeles jako narrator. Zwę się Klara, mam 15 lat i 166 cm wzrostu, zielone oczy (bla, bla, bla) i jak można było się spodziewać: jestem Clarinatica (Clarista - jak kto woli) oraz Comellista (Lodofanatica - dużo nazw jest) a także (idzie się domyślić) należę do Angielers. Pisanie jest dla mnie czymś nowym, nigdy się za to wcześniej nie brałam więc może pojawić się sporo błędów, jednak myślę, że jakoś to pójdzie :)
Dziękuję kochanej Rebel za 'napawanie' chęcią :D
No to co ? Prolog pojawi się jeszcze dzisiaj :)
Saludo y beso.
~Klara